24.04.2015

Rzodział 4


Liam POV:
Próbowałem się skupić na pracy, ale odkąd Hope zaginęła nie potrafię robić nic innego niż tylko myśleć czy nic jej się nie stało. W tamtym roku już straciłem rodziców, nie chcę i w tym roku stracić siostry. To jedyna bliska osoba która mi została. Mój personel mnie pocieszał, a nawet martwił, ponieważ jesteśmy jak ich rodzina i niektórzy pracują u nas odkąd tylko pamiętam. Usłyszałem pukanie do mojego biura, które miałem w naszym domu.
- Proszę. – Odpowiedziałem. Kobieta w podeszłym wieku nasz gosposia pani Angelika wychyliła głowę za drzwi.
- Panna Madison i pan Malik przyszli. Czekają w salonie. – Poinformowała mnie, czekając na odpowiedź.
- Już do nich idę. – Powiedziałem a kobieta zniknęła. Wziąłem swój telefon i wyszedłem z biura.
Gdy dotarłem do salonu nasi przyjaciele siedzieli przy stole.
- Cześć. – Powiedziałem do nich. Oboje stali z Zanem podałem sobie ręce a Blue pocałowałem w policzek
- Były jakieś wieści ? – Zapytał mulat. Pokiwałem przecząco głowa.
- Louis pojechał na przesłuchanie do Stylesa. Mam nadzieje że to jakoś pomoże. – Powiedziałem. Wszyscy jesteśmy załamani.
- Louis też ma ciężko. Biedaczek załamał się po jej zniknięciu. – Odezwała się Blue. Dziewczyna jest w wieku mojej siostry i znają się od piaskownicy, razem się wychowały, więc są dla siebie jak siostry.
- Powiedział że po treningu przyjdzie. – Było mi szkoda Louisa, lubiłem go tym bardziej że był dobry dla Hope. Kochali się i zawsze razem z mamą stawaliśmy w ich obronie przed ojcem. Nie rozumiem czemu z nim zerwała, bardzo się kochali. Powinni teraz ustalać datę ślubu, a nie być z połamanymi sercami tym bardziej że moja malutka ukochana siostrzyczka zaginęła.
- Będzie dobrze. Hope się odnajdzie. Jestem pewny że sama znajdzie sposób na to aby się wydostać stamtąd gdziekolwiek teraz jest. – Zayn był chłopakiem Blue od dwóch lat. Jest naprawdę świetnym facetem i tylko młodszym ode mnie o dwa lata. Widać ze się kochają a Zayn nie pozwoli jej tak szybko odejść.
- Chciałbym, aby się odnalazła i nareszcie była z nami. – Teraz wszystkie nadzieje pokładam w Harrym.

Hope POV :
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie jadłam nic od momentu w którym się tu znalazłam czyli 4 dni. Było mi zimno, a od wczoraj w Londynie pada i jest chłodno. Od wczoraj wymiotuję, i czuję że mam gorączkę. Tak bardzo chce mi się płakać. Nikt mnie nie słyszy i nikt nie chce mi pomóc. Czułam się jak szmata a nawet jeszcze gorzej. Usłyszałam jak ktoś schodzi. Szybko się okazało że to Kevin.
- Boże Hope jak ty wyglądasz.- Podszedł do mnie i sprawdził czy nie jestem rozpalona.
- Kobieto nic nie chcesz jeść, masz gorączkę i wyglądasz okropnie. – Gadał, ale ja się nic nie odezwałam. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zabrał mnie na pierwsze piętro. Położył mnie na łóżku wyszedł z pokoju zamykając mnie na klucz. Nie byłam wstanie się ruszyć ani myśleć normalnie. Nie wiem ile czasu minęło, ale wrócił Kevin i przyniósł mi ubrania na zmianę, tabletkę oraz ciepły ręcznik.
- Jesteś wstanie się sama ubrać ? – Zapytał a ja lekko pokiwałam głową że nie. Blondyn westchnął.
- Prześpij się, jak Louis wróci to cię wykąpie i przebierze, a teraz weź tabletkę, to zbije twoją gorączkę. – Podał mi lek więc połknęłam go i wyszedł z mojego pokoju, a ja oddałam się krainie snów, czyli miejscu gdzie mogę odpocząć.

NOTKA : Kochani kolejny rozdział jutro. Mam nadzieje że się podoba ;)

1 komentarz: